Info
Ten blog rowerowy prowadzi arturion37 z miasteczka Piotrków Trybunalski. Mam przejechane 388.80 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 11.57 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2018, Maj1 - 0
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień8 - 8
- 2014, Marzec4 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
Zdjęcia
Dystans całkowity: | 386.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 33:17 |
Średnia prędkość: | 11.62 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 29.75 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
- DST 68.00km
- Czas 05:10
- VAVG 13.16km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Giant Ekspression XS trekingowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Nad Zalew ,,Patyki,, koło Zelowa.
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 0
Witam !
W sobotę, tj. 29.03. br zafundowałem sobie wycieczkę na trasie: Piotrków Tryb. - Zalew ,,Patyki,, - Piotrków Tryb..
,,Patyki,, to malutki Zalewik na rzece Widawce, jednak z bardzo ładnym i czystym otoczeniem. Jest położony w lesie, ale ma dużą piaszczystą plażę po obu stronach, plac zabaw dla dzieci, duży utwardzony parking dla samochodów i pomost. Jednak znany jest chyba tylko w Zelowie, bo kiedyś gdy wiedziałem o jego istnieniu, popytałem znajomych czy ktoś tam był. Wynik: 12/12 osób nie słyszało w ogóle o takim zbiorniku wodnym. Ja sam dowiedziałem się przypadkiem, czytając kiedyś jakieś forum o województwie łódzkim i z wątku rozmowy wynikało, że ktoś komuś proponował wyjazd na ,,Patyki,, bo to ładne i spokojne miejsce.
Inna sprawa, że ciężko tam trafić, a lokalne władze olały totalnie oznakowanie. Po drodze nie znalazłem żadnej tablicy, drogowskazu czy choćby ich resztek, więc jechałem mając w głowie widok mapy Google, a potem już tylko przepytując miejscowych. Było o tyle łatwiej, że jeździłem do Zelowa z towarem jako kierowca dostawczaka, a po drugie - byłem tak kiedyś samochodem i cokolwiek kojarzyłem. ,,Patyki,, to malutki Zalewik na rzece Widawce, jednak z bardzo ładnym i czystym otoczeniem. Jest położony w lesie, ale ma dużą piaszczystą plażę po obu stronach, plac zabaw dla dzieci, duży utwardzony parking dla samochodów i pomost. Jednak znany jest chyba tylko w Zelowie, bo kiedyś gdy wiedziałem o jego istnieniu, popytałem znajomych czy ktoś tam był. Wynik: 12/12 osób nie słyszało w ogóle o takim zbiorniku wodnym. Ja sam dowiedziałem się przypadkiem, czytając kiedyś jakieś forum o województwie łódzkim i z wątku rozmowy wynikało, że ktoś komuś proponował wyjazd na ,,Patyki,, bo to ładne i spokojne miejsce.
Droga nr 8 - za Gomulinem, w Mzurkach odbijam w prawo na 12. Dalej widać skręt. Ale i geniusz drogowców - przed zmianą nawierzchni rok temu było tu szerokie pobocze - to zrobili żwirowe, rowerem trzeba po asfalcie ...
Ten odcinek drogi, do krzyżówki z drogą 485 ma idealny asfalt, brak pobocza i specyficzne natężenie ruchu. Bo albo jedzie naraz 5 TIRów i podmuch prawie wrzuca mnie do rowu, albo przez godzinę jedna osobówka.
Postój w celu odebrania telefonu. Rzut oka na rower - mój zmodyfikowany błotnik. Pasek silnie odblaskowy, wieczorem, w światłach aut świeci jak szalony.
Dla Tymoteuszki:
Drewniany kościół św. Ignacego Loyoli w Suchcicach (pow. Bełchatowski) wybudowany został w II połowie XIX wieku. Stanął na miejscu wcześniejszej świątyni, konsekrowanej w 1780 r., ufundowanej przez chorążego sieradzkiego, Ignacego Suchcickiego.
Świątynia zbudowana jest z bali modrzewiowych, wewnątrz znajduje się drewno sosnowe. Ma konstrukcję zrębową, dach pokryty jest deskami gontowymi. Zwieńczenie dachu stanowi obudowana blachą miedzianą wieżyczka z sygnaturką.
W roku 1903 od strony północnej dobudowana została kruchta. Pod koniec XX stulecia świątynia została odnowiona. We wnętrzu pozorne sklepienie kolebkowe. Do zabytkowych elementów wyposażenia należy chrzcielnica i kilka obrazów. Przy kościele rosną dorodne lipy – pomniki przyrody (rzeczywiście, była taka aleja na prawo od kościoła ale skąd mogłem wiedzieć ... Opis pobrałem z netu po powrocie do domu).
Murowana dzwonnica znajduje się przy parafialnym parkanie.
Nie dało się wejść bo było zamknięte - ja zresztą nie przepadam za fotografowaniem kościołów.
Trochę dalej - blok popegeerowski.
Bardzo mnie ciekawi i zawsze ciekawiło rozłożenie i kształt mieszkań w różnych blokach i domach. Jestem dzieckiem ,,wielkiej płyty,,
- od 2 urodzin do teraz żyję w ,,wielkiej płycie,, i jestem ciekaw innych rozwiązań. Kuzyn opowiadał, że kiedyś poszedł zarobić tapetowaniem i malowaniem z kolegą we Wrocławiu do wieżowca na jednym z osiedli. Przeżył szok, kiedy się okazało, że z przedpokoju do mieszkania wchodzi się przez ... przechodnią łazienkę! To się nazywa myśl techniczna!
Po za zabytkowym kościołem, który fociłem dla Tymoteuszki bo wiem, że lubi je uwieczniać, i popegeerowskiego bloku, droga całkiem pozbawiona elementów ciekawych do obiektywu. Pustynia fotograficzna. Na skrzyżowaniu pojechałem prosto.
Za skrzyżowaniem asfalt wyraźnie gorszy, węższy, pofałdowany. Cień lasu i śpiew ptaków to wystarczająca rekompensata. Jechałem tak sobie i jechałem, po zaliczeniu sklepu GS w Woli Rożniatowskiej, przypomniałem sobie, że nad Zalew prowadzi dość pokręcona droga i by nie błądzić zapytałem Pani sklepowej. Potem jeszcze zapytałem małżeństwo z dzieckiem, kobietę pielącą ogródek ...
Z zebranych danych wynikało, że Zalew jest położony w 3 różnych kierunkach!
W lesie przy drodze. Zastanawia mnie czym się kierują ludzie zakładając kapliczki na drzewach? Sama idea jest zacna - podobają mi się bardziej od murowanych. Są ładne w swej prostocie.
Dopiero ,,starszy Pan,, , przed którego domem stoi drogowskaz Kociszew 6km, wytłumaczył, jak najprościej dojechać.
Za tym drogowskazem i domem ,,starszego Pana,, skręciłem w prawo. Minąłem skręt do wsi Ostoja i Kolonia Ostoja, i jak prowadził kręty i bardzo lichy asfalt, dojechałem do skrzyżowania (jakieś 3 km).
Na tej krzyżówce dałem w lewo, zaraz koło domku z wycelowanym w okno kolejnym drogowskazem.
Czytałem kiedyś o tym, że radzieccy naukowcy prowadzili (może nadal to czynią) badania nad zjawiskiem ,,promieniowania kształtu,,.
Z tego co zapamiętałem, a było to w czasach prehistorycznych, przed erą komórek i netu, pozytywnie dla człowieka promieniują kształty kuliste wypukłe lub okrągłe. Negatywnie - bryły nieregularne, o poszarpanych krawędziach. Najgorzej - bryły o ostrych krawędziach, trójkąty, romby, głębokie otwory. Dlatego ja bym na pewno pozbył się z przed okna tego drogowskazu.
Za drewnianym domkiem pojechałem prosto, lecz jakaś niepewność szczęśliwego dotarcia na miejsce zrodziła się w mojej duszy bikera, więc zagadnąłem przyjacielsko lokalnego bikera z tych okolic (na ,,ty,, bo młodzian był). Oto dialog:
- Witam! Dobrze jadę do Zalewu Patyki?
- No, może być.
- A daleko jeszcze?
- To zależy jak dla kogo (wymowny uśmieszek)?
- A mógłbyś to wyrazić w liczbach?
- Będzie z 3 kilosy.
Podziękowałem i pohamowałem śmiech. Jakoś chyba podołam dystansowi 3 kilometrów.
Zgodnie z instrukcjami ,,starszego Pana,, jest i kapliczka koło skrętu na Bujny Księże. Więc pojechałem w lewo. I zaraz uciekałem do rowu, bo młodzian w beemce pędził jakieś 100 km/godz. po tak wąziutkim asfalcie w tym miejscu, że ledwo sam się mieścił.
Kolejny debilek drogowy. Nawet mi nie szkoda takich jak giną na drzewach. Byle bez niewinnych ofiar.
Mostek - dobry znak. Tu płynie Widawka, zasilająca Zalew Patyki, więc cel wyprawy niedaleko.
Za mostkiem dojeżdżam do rozwidlenia. Po prawej - nie zmieściło się w kadrze - ogrodzone boisko na którym młodzież gra ostro
w piłkę. Zapału i woli walki mogli by się od nich uczyć nasi z Reprezentacji! Czekam do autu i zagaduje bramkarza.
Mam jechać w prawo.
I rzeczywiście jest! Oczywiście przez całą drogę nawet pół tablicy informacyjnej o Zalewie. Ale to już parking a głębiej Zalew.
Tablica. Szkoda że dopiero nad samym brzegiem.
Rower odpoczywa, ja dokumentuję otoczenie. Temperatura jak w lipcu, chyba ze 30*C w słońcu!
Woda czysta i nie za głęboka.
Z plaży wejście na pomost pływający na metalowych pontonach. Niezła wyporność - przy 4 dorosłych osobach stojących w ,,kupie,, pontony zanurzają się o jakieś 30%. Po drugiej stronie piaszczysta skarpa - dojście łatwe betonowym mostkiem.
Oto i mostek. Znajduje się na prawo od parkingu i po zejściu po drugiej stronie w lewo dochodzę do piaszczystej skarpy. Ale baterie
w aparacie mówią akurat teraz ,,good bay,,.
Baterie nieco odpoczęły ma karimacie razem ze mną. Słoneczko im pobudziło reakcje chemiczne więc wracając focie ile się da.
Widok z mojego lusterka rowerowego. Jest małe ale pozwala jechać bez odwracania się.
Po tym zdjęciu baterie w cyfrówce kategorycznie odmówiły dalszej współpracy!
Podsumowując: znowu bez licznika, dystans z mapy Google, czas wycieczki to łącznie czas jazdy, zdjęć, leżenia na plaży, zakupów
w GS-owskim centrum handlowym i rozmów z autochtonami a że nastawiłem stoper wychodząc z bloku wiec akurat czas jest dokładny. Dlatego średnia wyszła niezła, ale wiatr mi sprzyjał bo połowę drogi wiał
w plecy. Sam Zalew mały, ale godny uwagi. Dojazd może pokomplikowany ale za to spokój na drodze. I mało ludzi.
W przygotowaniu fotorelacja z poszukiwania ,,rzeźb,, z piotrkowskich trawników.
Do zobaczenia na trasie!
W roku 1903 od strony północnej dobudowana została kruchta. Pod koniec XX stulecia świątynia została odnowiona. We wnętrzu pozorne sklepienie kolebkowe. Do zabytkowych elementów wyposażenia należy chrzcielnica i kilka obrazów. Przy kościele rosną dorodne lipy – pomniki przyrody (rzeczywiście, była taka aleja na prawo od kościoła ale skąd mogłem wiedzieć ... Opis pobrałem z netu po powrocie do domu).
Murowana dzwonnica znajduje się przy parafialnym parkanie.
Nie dało się wejść bo było zamknięte - ja zresztą nie przepadam za fotografowaniem kościołów.
Trochę dalej - blok popegeerowski.
Bardzo mnie ciekawi i zawsze ciekawiło rozłożenie i kształt mieszkań w różnych blokach i domach. Jestem dzieckiem ,,wielkiej płyty,,
- od 2 urodzin do teraz żyję w ,,wielkiej płycie,, i jestem ciekaw innych rozwiązań. Kuzyn opowiadał, że kiedyś poszedł zarobić tapetowaniem i malowaniem z kolegą we Wrocławiu do wieżowca na jednym z osiedli. Przeżył szok, kiedy się okazało, że z przedpokoju do mieszkania wchodzi się przez ... przechodnią łazienkę! To się nazywa myśl techniczna!
Po za zabytkowym kościołem, który fociłem dla Tymoteuszki bo wiem, że lubi je uwieczniać, i popegeerowskiego bloku, droga całkiem pozbawiona elementów ciekawych do obiektywu. Pustynia fotograficzna. Na skrzyżowaniu pojechałem prosto.
Za skrzyżowaniem asfalt wyraźnie gorszy, węższy, pofałdowany. Cień lasu i śpiew ptaków to wystarczająca rekompensata. Jechałem tak sobie i jechałem, po zaliczeniu sklepu GS w Woli Rożniatowskiej, przypomniałem sobie, że nad Zalew prowadzi dość pokręcona droga i by nie błądzić zapytałem Pani sklepowej. Potem jeszcze zapytałem małżeństwo z dzieckiem, kobietę pielącą ogródek ...
Z zebranych danych wynikało, że Zalew jest położony w 3 różnych kierunkach!
W lesie przy drodze. Zastanawia mnie czym się kierują ludzie zakładając kapliczki na drzewach? Sama idea jest zacna - podobają mi się bardziej od murowanych. Są ładne w swej prostocie.
Dopiero ,,starszy Pan,, , przed którego domem stoi drogowskaz Kociszew 6km, wytłumaczył, jak najprościej dojechać.
Za tym drogowskazem i domem ,,starszego Pana,, skręciłem w prawo. Minąłem skręt do wsi Ostoja i Kolonia Ostoja, i jak prowadził kręty i bardzo lichy asfalt, dojechałem do skrzyżowania (jakieś 3 km).
Na tej krzyżówce dałem w lewo, zaraz koło domku z wycelowanym w okno kolejnym drogowskazem.
Czytałem kiedyś o tym, że radzieccy naukowcy prowadzili (może nadal to czynią) badania nad zjawiskiem ,,promieniowania kształtu,,.
Z tego co zapamiętałem, a było to w czasach prehistorycznych, przed erą komórek i netu, pozytywnie dla człowieka promieniują kształty kuliste wypukłe lub okrągłe. Negatywnie - bryły nieregularne, o poszarpanych krawędziach. Najgorzej - bryły o ostrych krawędziach, trójkąty, romby, głębokie otwory. Dlatego ja bym na pewno pozbył się z przed okna tego drogowskazu.
Za drewnianym domkiem pojechałem prosto, lecz jakaś niepewność szczęśliwego dotarcia na miejsce zrodziła się w mojej duszy bikera, więc zagadnąłem przyjacielsko lokalnego bikera z tych okolic (na ,,ty,, bo młodzian był). Oto dialog:
- Witam! Dobrze jadę do Zalewu Patyki?
- No, może być.
- A daleko jeszcze?
- To zależy jak dla kogo (wymowny uśmieszek)?
- A mógłbyś to wyrazić w liczbach?
- Będzie z 3 kilosy.
Podziękowałem i pohamowałem śmiech. Jakoś chyba podołam dystansowi 3 kilometrów.
Zgodnie z instrukcjami ,,starszego Pana,, jest i kapliczka koło skrętu na Bujny Księże. Więc pojechałem w lewo. I zaraz uciekałem do rowu, bo młodzian w beemce pędził jakieś 100 km/godz. po tak wąziutkim asfalcie w tym miejscu, że ledwo sam się mieścił.
Kolejny debilek drogowy. Nawet mi nie szkoda takich jak giną na drzewach. Byle bez niewinnych ofiar.
Mostek - dobry znak. Tu płynie Widawka, zasilająca Zalew Patyki, więc cel wyprawy niedaleko.
Za mostkiem dojeżdżam do rozwidlenia. Po prawej - nie zmieściło się w kadrze - ogrodzone boisko na którym młodzież gra ostro
w piłkę. Zapału i woli walki mogli by się od nich uczyć nasi z Reprezentacji! Czekam do autu i zagaduje bramkarza.
Mam jechać w prawo.
I rzeczywiście jest! Oczywiście przez całą drogę nawet pół tablicy informacyjnej o Zalewie. Ale to już parking a głębiej Zalew.
Tablica. Szkoda że dopiero nad samym brzegiem.
Rower odpoczywa, ja dokumentuję otoczenie. Temperatura jak w lipcu, chyba ze 30*C w słońcu!
Woda czysta i nie za głęboka.
Z plaży wejście na pomost pływający na metalowych pontonach. Niezła wyporność - przy 4 dorosłych osobach stojących w ,,kupie,, pontony zanurzają się o jakieś 30%. Po drugiej stronie piaszczysta skarpa - dojście łatwe betonowym mostkiem.
Oto i mostek. Znajduje się na prawo od parkingu i po zejściu po drugiej stronie w lewo dochodzę do piaszczystej skarpy. Ale baterie
w aparacie mówią akurat teraz ,,good bay,,.
Baterie nieco odpoczęły ma karimacie razem ze mną. Słoneczko im pobudziło reakcje chemiczne więc wracając focie ile się da.
Widok z mojego lusterka rowerowego. Jest małe ale pozwala jechać bez odwracania się.
Po tym zdjęciu baterie w cyfrówce kategorycznie odmówiły dalszej współpracy!
Podsumowując: znowu bez licznika, dystans z mapy Google, czas wycieczki to łącznie czas jazdy, zdjęć, leżenia na plaży, zakupów
w GS-owskim centrum handlowym i rozmów z autochtonami a że nastawiłem stoper wychodząc z bloku wiec akurat czas jest dokładny. Dlatego średnia wyszła niezła, ale wiatr mi sprzyjał bo połowę drogi wiał
w plecy. Sam Zalew mały, ale godny uwagi. Dojazd może pokomplikowany ale za to spokój na drodze. I mało ludzi.
W przygotowaniu fotorelacja z poszukiwania ,,rzeźb,, z piotrkowskich trawników.
Do zobaczenia na trasie!
- DST 8.00km
- Czas 01:00
- VAVG 8.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Giant Ekspression XS trekingowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerowo do Biblioteki Głównej i z powrotem.
Czwartek, 27 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 0
Witam!
Kilka zdjęć z przejażdżki po Piotrkowie, na trasie: mój blok - Biblioteka Główna - mój blok. Na więcej nie było czasu.
To blok stojący koło Biblioteki - podoba mi się kształt balkonów. Nie wiem czy skośne balkony są praktyczne ale wyglądają bosko. Natomiast to z tyłu, te wieżyczki to Biblioteka Główna - dawna Synagoga.
A to opuszczony Szpital Miejski, jakieś 200 metrów dalej, za Biblioteką. W mieście gdzie brakuje mieszkań komunalnych te budynki stoją i straszą od jakiś 20 lat. Ale nie o budynki mi chodziło gdy tu wszedłem ...
... ale o tą figurę. To figura Matki Boskiej. Pamiętam ją z czasów gdy ten trawnik to był przyszpitalny ogródek, a ja odwiedzałem z Tatą jako 5 letni maluch chorą na serce Mamę. Mimo że szpital opuszczony, pod Figurą są znicze i kwiaty. Zawsze.
Jestem niewierzący więc nie o zachwyt świętą Figurą tu chodzi. Lecz o pewne skojarzenie.
Pamiętacie film ,,I.A. sztuczna inteligencja,, ? Tam chłopiec robot poszukiwał do końca Błękitnej Wróżki, bo wierzył, że ona go uczłowieczy. Dlatego patrząc na tę rzeźbę zza płotu, idąc lub jadąc ulica zawsze mi wraca to skojarzenie.
Przepraszam jeśli uraziłem czyjeś uczucia religijne.
Jadąc ulicą Zamkową widzimy ... zamek. A dokładnie wieżę mieszkalną. Służyła w czasie obrad Trybunału Koronnego
i Sejmu w Piotrkowie za miejscówke dla Króla.
Na tak zwanym ,,podzamczu,, - dziś skwer z przepływającą rzeką Strawą - stoi taki oto głaz z tablicą pamiątkową.
A propos - że Piotrków i okolice to nie same pamiątkowe głazy, obiecuję sobie i Wam foto wycieczkę, by odszukać wszystkie współczesne rzeźby stojące w mieście. A jest ich sporo!
Tablica solidnie przymurowana, bo jej złomiarze jeszcze nie wynieśli choć to nieciekawa okolica i zero monitoringu.
A to zdjęcie jak i kolejne to Plac Czarnieckiego, tzw. boczny rynek. Piotrków założono na tzw. Planie niemieckim, co skutkowało i jest widoczne do dzisiaj - posiadaniem prostokątnego Rynku, z Ratuszem na środku. Boczny Rynek, jak Plac Solny we Wrocławiu, komunikuje się z Rynkiem jednym narożnikiem i leży na przedłużeniu przekątnej Rynku. Wszystkie ulice odchodzą z rogów Rynku
i krzyżują się ze sobą pod kątem 90*.
Na drugim dalszym planie Rynek, bliżej - Plac Czarnieckiego.
Nowa tablica ze szlakami - w zielonej kamienicy ze zdjęcia powyżej mieści się PTTK. Kiedyś szlaki były namalowane bezpośrednio
na elewacji, jednak kamienice niedawno remontowano no i ktoś pomyślał.
Na ulicy Farnej - idącej z PL. Czarnieckiego do Kościoła Fara, po wymianie nawierzchni miasto zafundowało logotypy cechów rzemiosł. Oryginalne ale czemu ma to służyć to nie wiem.
Chyba jest ich 12, ale głowy nie daję. No może woreczek żółciowy ostatecznie. Z Farnej jadę Grodzką do Rynku.
Mój aparat mnie zadziwia - zdjęcia (2 sztuki ) z Rynku nie zapisały się, natomiast zdjęcia uliczek Starego Miasta owszem tak.
Ulica Konarskiego, a na niej zakład foto obrośnięty dzikim winem, w głębi Kościół Jezuitów. Z góry przepraszam
ale mam awersję do fotografowania kościołów i obiektów religijnych, nie wpadam w zachwyt na temat takich budowli.
A to ulica Łazienna - Mokra. Tu nakręcono około 50 % plenerów do ,,Ewa chce spać,, i wielu filmów wojennych. Także do ,,Jakuba kłamcy,,. Resztę nakręcono w Rynku, na Pl. Czarnieckiego i kilka w Parku.
Jeszcze rzut oka na mury miejskie od strony dawnego miasta. Poniżej trasa Kielce - Wrocław, dwupasmówka zbudowana
na Dożynki Centralne w 1979 roku. To wzdłuż niej biegnie najlepsza ścieżka rowerowa w Piotrkowie. Schodzę na dół i jadę na Wrocław, w kierunku domu.
To co na nasypie to tory powstałe wraz z budową kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Przecinają obecny Piotrków na pół. Podobnie jest
w Radomsku. Tunel na zdjęciu to dawny przejazd na druga stronę miasta, niedawno jedyny z 2 pod torami. Teraz jest tu spokojna ulica Narutowicza i ciąg dalszy ścieżki. Cały ruch poszedł bokiem, nowymi otworami w nasypie. Wywiercone i wykopane bez zatrzymywania ruchu pociągów. Rozładowały trochę miasto.
Teraz przelot przez miasto szczególnie dla przyjezdnych to łatwizna. Kiedyś - koszmar i obgryzione paznokcie.
A tu pierwsze oznaki wiosny - kwitnie mirabelka. Ale nie zakładam się! Woreczek żółciowy mam tylko jeden!
A tu rodzynek czasów minionych. Blok zbudowany w ,,czynie społecznym,,.
Jeszcze rzut oka na małe ale najlepiej nazwane rondo w Piotrkowie. Według mojej subiektywnej opinii. To nosi imię Agnieszki Osieckiej. A na środku rzeźba miejscowego artysty. Ale rzeźby to oddzielny temat będzie, bo i sporo ich, i ciekawe.
P.S. Coś znalazłem! Może niektórym osobom przypomni się młodość tak ja mnie?
www.youtube.com/watch?v=KGJs4YmqjQY
Na tym kończę ten mini foto spacer. Wiem, że udało mi się pokazać może 2 % miasta. Ale to dopiero początki, nie wiem czy taka forma zwiedzania komuś się spodoba. Do zobaczenia na trasie!
- DST 53.00km
- Czas 06:05
- VAVG 8.71km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Giant Ekspression XS trekingowy
- Aktywność Jazda na rowerze
Rowerem z Piotrkowa do Cieszanowic
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 27.03.2014 | Komentarze 2
Witam!
Potem Żeromskiego i w prawo Krakowski Przedmieściem pojechałem w kierunku Rozprzy. Pogoda była tego dnia znakomita na rower a ruch na drodze, ze względu na porę dnia - żaden.
Zaraz za Piotrkowem podjechałem do stojącego po prawej stronie obok drogi na Rozprze pomnika, upamiętniającego obrońców Piotrkowa z 1939 roku - żołnierzy Armii Prusy.
Widoczki z trasy.
Kolejny głaz - pomnik z tablicą pamiątkową wypatrzyłem już dawno lecz nigdy nie było dość czasu, by się zatrzymać i go obejrzeć. Kamień stoi na skrzyżowaniu z wjazdem do wsi Longinówka.
Napisy na umieszczonej na nim tablicy są słabo widoczne jednak udało się odczytać fragmenty. Tablica poświęcona pamięci 16 mieszkańców Longinówki i okolic, którzy zostali rozstrzelani w czasie II wojny przez hitlerowców.
Po pokonaniu stromego i niebezpiecznego wjazdu na wiadukt kolejowy, zaliczam Ignaców i zaraz Rozprza.
Oto i Rozprza
.
Na wjeździe do Rozprzy, przed Rynkiem, po prawej stronie drogi ciekawa kapliczka z kamienia. Pamiętam ją z czasów gdy nie było Zalewu Cieszanowickiego, a do mierzyńskich lasów jeździłem z ojcem maluchem na grzyby.
Dalej pojechałem drogą przez centrum Rozprzy - cały czas z pierwszeństwem, choć pani w Tico na skrzyżowaniu była innego zdania
i zajechała mi drogę. Dobrze, że hamulce sprawne, bo na niewiedzę niektórych nie ma lekarstwa ...
Na wylocie z Rozprzy na Radomsko, na przeciwko Biedronki, skręcam w lewo na Mierzyn.
To skrzyżowanie jest o tyle źle oznakowane, że jeśli ktoś jedzie nad Zalew po raz pierwszy, to sugerując się drogowskazem, pojedzie prosto i wjedzie do wsi Bazar (zapewne uroczej, jednak nie po drodze ...)
Ten rozjazd jest oddalony od krzyżówki o 60 metrów, tu jedziemy w prawo pod górkę.
I tym sposobem dojeżdżamy do wsi Stara Wieś. Za chwilę droga się rozwidla a nad Zalew trzeba w lewo, do torów i przejazdu
w Luciążance. Stara Wieś kilka lat temu została dotkliwie poszkodowana w wyniku trąby powietrznej. Wiele domów miało całkowicie pozrywane dachy. Co ciekawe, z tego co pamiętam, zniszczenia rozkładały się po jednej stronie drogi, w pasie przejścia trąby powietrznej. Pracowałem wtedy w tartaku w niedalekim Rajsku i osobiście widziałem rozmiar strat oraz rozmawiałem z ludzmi, których to dotknęło.
Przed nami wjazd do Starej Wsi, ale jedziemy w lewo.
Tu docieramy do przejazdu kolejowego w Luciążance. Pamiętam tę stację, także z wyjazdów na grzyby i po 100 czy nawet 150 rowerów, przypiętych koło peronu. Ludzie dojeżdżali rowerem do stacji, potem w pociąg i do Piotrkowa lub Radomska do pracy. Rowery, nieniepokojone przez nikogo stały spokojnie do ich powrotu. WAŻNE! PRZEJAZD NIE MA SZLABANÓW - ZEJDŹ Z ROWERU I 2 RAZY SIĘ ROZEJRZYJ ZANIM PRZEJEDZIESZ !!!
Domek dróżnika. Zamieszkały.
Jadąc dalej, jakieś 300 metrów za torami, dojeżdżamy do takiego oto rozwidlenia. Droga nad Zalew Cieszanowicki prowadzi w prawo, do Mierzyna. Ja natomiast pojechałem w tę stronę prosto, by celowo zahaczyć o Rajsko Małe. Jak wspominałem, pracowałem tu
w tartaku i bardzo miło wspominam ten czas jak i ludzi z Rajska Małego, za ich serdeczność i podejście do mnie, jako ,,nietutejszego,,.
Jest i Rajsko Małe. Zaraz za tą tablicą jest droga w prawo do Mierzyna i dalej do Zalewu, jednak postanawiam zwiedzić ,,stare kąty,,.
Tabliczka na Remizie. Jest też ...
... kurka Złotopiórka, pilnująca Remizy przed nieproszonymi gośćmi.
Nieopodal Remizy, w centrum Rajska Małego, na ładnie zadbanym skwerku, stoi pomnik z nazwiskami mieszkańców, wywiezionych
w czasie wojny do obozów koncentracyjnych. W gablocie stojącej obok natknąłem się na szczegółowy opis tych tragicznych chwil.
Po tej samej stronie drogi co pomnik, kilka domów wcześniej, wracając do drogi na Mierzyn zauważam pięknie ozdobione drzwi wejściowe do domu. Żałuję teraz, że nie zrobiłem zdjęcia pod innym kątem, ponieważ te ornamenty są wypukłe, wyrzeźbione w drzewie.
Wracam więc do krzyżówki i jadę na Mierzyn. Ten odcinek jest o tyle nie za ciekawy dla rowerzysty, że jakieś 300 metrów jedziemy
po trelince, co jest idealne, jeśli chcemy zbadać, czy coś się w rowerze nie poluzowało. Jeśli tak, to na tym odcinku, od wibracji, na pewno się odkręci i odpadnie!
Trelinka, ach to ty ...
Nareszcie Mierzyn. Jeszcze trochę trelinki i będzie normalny, równy asfalt.
W centrum Mierzyna, wlot drogi z Rajska i ze Starej Wsi rozdziela wielka trójkątna wyspa. Część jej stanowią sklepy a resztę trawnik, gdzie stoi pomnik. Tablica opisuje szczęśliwe ocalenie mieszkańców w czasie II wojny. Warto przeczytać. To jakby terenowa lekcja historii - trudno by to było znaleźć w podręczniku.
Nie ma tego na zdjęciu, ale zaraz za pomnikiem stoi odnowiony zabytkowy ,,żuraw studzienny,,.
Zostawiamy za plecami centrum Mierzyna. W prawo droga na Radomsko. Nad Zalew koło kapliczki w lewo. Jest nawet drogowskaz - wg. mnie za rzadko rozstawione ale może ja się mylę. Jednak jeżdżąc samochodem po Polsce , nieraz odnoszę wrażenie, że trzeba żyć w danej okolicy od 20 lat lub wozić ze sobą mapy wojskowe i psa - przewodnika, by gdziekolwiek trafić. Szczególnie jeśli chodzi
o jakiś zbiornik wodny czy dziką plażę nad rzeką.
Drogowskaz w pełnej krasie, jedźmy więc.
Po przejechaniu 1 do 1,5 km (piszę orientacyjnie bo licznik odmówił dalszej współpracy), widzimy taki oto zakręt. Więc jeśli teraz najdzie nas ochota na plażę, to jedziemy prosto i za 200 metrów w prawo w las (droga po piachu ale widać plażę). Mnie naszła ochota na widoki z tamy zamykającej Zalew, dlatego pojechałem w prawo.
Już widać latarnie na tamie. Plaża jest po obu stronach Zalewu, więc po przejechaniu tamy można spokojnie zjechać na drugi brzeg
i się poopalać lub połowić ryby - co kto lubi.
Plaża na lewym brzegu, tym od Mierzyna - widok z tamy.
,,Domek,, na środku tamy, skrywający maszynownię śluzy. Jest też zgrabny taras widokowy, z którego zauważam ...pożar lasu!
Na prawym brzegu dostrzegam słup dymu idący na 10 metrów w górę z zagajnika brzozowego! Dzwonię na 998! Czyżby okryte złą sławą wypalanie traw???
Mam słaby aparat, ale w centrum lasu na zdjęciu widać dym. Tłumaczę Oficerowi Dyżurnemu piotrkowskiej Straży, jak tam dojechać
i proponuję że podjadę rowerem, bo to 300 metrów od mojego miejsca i zobaczę czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Straż ma być wysłana z Mierzyna. Jadę, pędzę wręcz, mając przed oczami same czarne scenariusze, np. dzieci palące ognisko w lesie ...
A na miejscu co widzę ???
Jakiś debil pali śmieci po zimie w środku lasu. Ziemia usłana suchymi liśćmi, a 10 m dalej, za płotem gorączkowe sprzątanie domku letniskowego. Ale oczywiście nikt nie pilnuje ognia, bo po co! Na mój widok robiącego zdjęcia cała rodzinka nagle znika w domku - nie wyjdzie z niego przez kolejne 20 minut.
Dzwonię szybko na 998 i tłumacze co zastałem. Oficer Dyżurny dziękuje mi za info i informuje że zawraca straż z Mierzyna ale wysyła leśniczego - niech by ,,inteligentni inaczej,, z domku letniskowego zapłacili z tysiaka mandatu to może by się w główkach rozjaśniło.
Jednak oglądając często na rowerze okolice Zalewu Sulejowskiego usiane domkami i działkami letniskowymi, mam wrażenie, że samowola w tym kraju to chleb codzienny.
A to widoczek z tamy na druga stronę Zalewu. Kiedyś, gdy w miejscu Zalewu rósł piękny, stary las który rodził masę grzybów i jagód, przez sam jego środek płynęła malutka rzeczka, taki naturalny strumyk. W suche letnie dni był tak płytki, że spokojnie przejeżdżało się maluchem przez wodę. Jednak w mokre wiosny rzeczka potrafiła skutecznie podtopić las jak i okoliczne pola. Teraz napełnia Zalew. Tylko tego lasu czasami szkoda ...
A to już powrót - to Mierzyn. Za plecami po prawej został pomnik, a jedziemy w lewo, koło kapliczki. To krótsza droga do Rozprzy niż przez Rajsko - różnica wg. mapy Goole to 2,5 km. Za zakrętem mijamy kościół i cmentarz położony po obu stronach drogi.
I już skrzyżowanie, na którym ( w prawo) pojechałem do Rajska. Teraz w lewo do przejazdu w Luciążance.
Traktor w polu. W tle most na Luciąży.
Stacyjka mała, czysta ale nieczynna - wejście do mikro poczekalni jak i kasa biletowa, zamurowane. Szkoda.
...
Na zakręcie drogi do stacji Luciążanka, teraz po prawej mojej stronie, stoi Remiza a w niej sklep spożywczy. Czas najwyższy uzupełnić płyny i zapasy na drogę do Piotrkowa, bo grzeje coraz lepiej.
A to już Rozprza. Widok z placu centralnego na kościół i na ...
... resztę placu, podzielonego ładnymi alejkami. Masę wygodnych ławek, otoczenie dużych drzew i mała fontanna. Jak drzewa się zazielenią będzie jak w parku.
A to już ,, kwiatki nad strumieniem,, - przystanek PKS przy wjeździe do Longinówki. Wiatr wieje w twarz więc trzeba nieco odpocząć.
Zdążyłem jeszcze tylko ,, złapać,, w obiektyw taki oto pojazd i padły baterie w aparacie. Moja cyfrówka z racji wieku jest strasznie ,,baterio żerna,, ale co zrobić. Ponoć te nowe tak nie biorą prądu.
Na tym kończę opis tej sympatycznej wycieczki. Następna będzie nad Zalew Patyki koło Zelowa - jak dopisze pogoda i sił wystarczy!
Pozdrawiam wszystkich i proszę o komentarze. Mam nadzieję, że komuś te opisy pomogą sprawnie dotrzeć nad Zalew Cieszanowicki.